
Byłoby ogromnym kłamstwem gdybym powiedziała, że publikując poprzedni wpis o wyjeździe do Szwecji nie czułam swego rodzaju dysonansu. Z jednej strony chciałam Wam pokazać Sztokholm w pięknej jesiennej oprawie, opowiedzieć o najpiękniejszych miejscach i gdzie warto wybrać się na pyszną fikę. Z drugiej strony rzeczywistość, w której aktualnie żyjemy, dalece odbiega od tej, do której tak byliśmy przyzwyczajeni, że braliśmy ją za pewnik. Niemniej jednak mam nadzieję, że podróż do Szwecji, w którą chciałam Was zabrać, w ścianach Waszych domów była miłą chwilą oderwania od codziennych bolączek.
Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znaleźliśmy, moglibyśmy skupić się na lamentowaniu, że kina zamknięte, że nie można zjeść w mojej ulubionej restauracji, a na domiar złego właśnie w skrzynce odbiorczej wpadł mail z odwołaniem lotu na upragniony wyjazd. Jednak po chwili zdamy sobie sprawę, że nakręcanie się w spirale negatywnych uczuć przepełnia nas tylko gniewem i rozgoryczeniem, a stan rzeczy pozostał taki sam. Możemy zatem zacząć od zamówienia jedzenia na wynos z restauracji w ramach wspierania branży gastronomicznej, a kiedy ulubione dania wprowadzą nas w błogi stan zastanowić się nad odkrywaniem tego co mamy pod ręką. Jeżeli właśnie Twoje oczy zawędrowały wysoko w kierunku czoła przypomnij sobie proszę, że jeszcze wiosną nie mogliśmy nawet pójść do parku czy lasu, a spacer z psem wydawał się wtedy luksusem. Możliwość jednodniowej wycieczki, to nie jest to samo co urlop na drugim końcu świata, ale zmiana miejsca i duża dawka świeżego powietrza (w końcu w parkach i kilku innych miejscach maseczek ochronnych nosić nie trzeba) na pewno wpłynie kojąco na skołatane nerwy.